piątek, 2 listopada 2018

Początek Końca — Od Isaaca do Avinashi

Dziewczyna, która pojawiła się w progu klasy wyglądała, jakby została wyciągnięta siłą z poprzednich czasów i wciśnięta do aktualnego społeczeństwa niczym niepasujący kawałek układanki. Miałem już pytać, czy aby na pewno dobrze trafiła, lecz wtedy poczułem po raz kolejny tę specyficzną aurę, która otaczała nieznajomą. Ponownie naszły mnie myśli, że musi być jedną z nas. To nie zwiastowało nic dobrego. Czyżby to miało jakieś powiązania z tym dziwnym snem o bestii sprzed wieków? Czy naprawdę Yeii'tsoh powraca?
Nie było mi dane tego dokładniej przeanalizować, ponieważ nim się obejrzałem, byłem już na zewnątrz. Nieco krytycznym spojrzeniem zmierzyłem konie. Niby powinienem wiedzieć, jak z takowym postępować, lecz, mimo wszystko, to było żywe zwierzę — nieprzewidywalne i dzikie. Miałem nadal z tyłu głowy swoje ostatnie z tym stworzeniem. Prawie poczułem po raz kolejny, jak upadam na ziemię, łamiąc sobie tym rękę. Zadrżałem więc delikatnie, momentalnie zwalniając.
— Wolałbym nie, naprawdę — zacząłem, lecz na widok spojrzenia kobiety, które nie wyglądało zbyt przyjaźnie, westchnąłem ciężko, podniosłem dłonie w geście prawie że poddańczym, po czym, przy pomocy Indianki, dosiadłem klaczy. Od razu złapałem się grzywy zwierzęcia, jedną z dłoni gładząc ją po boku. Miałem dziwne przeświadczenie, że jeśli pokażę się mu ze swojej najlepszej strony, być może nie zrzuci mnie przy pierwszym — lepszym zakręcie.
Ruszyliśmy stępem, szybko jednak przyspieszając. Co jakiś czas spoglądałem na ciemnowłosą, próbując uzyskać jakiekolwiek wyjaśnienia z jej strony. Im dłużej wpatrywałem się w dziewczynę, tym więcej rzeczy zaczynało mieć sens. Musi ona należeć do plemienia Indian, które od dawna już żyło na obrzeżach miasta. Nie wiem, dlaczego nie zostali jeszcze przeniesieni do jakiegoś rezerwatu, jak to już bywa z innymi rdzennymi mieszkańcami Ameryki, lecz na pewno musieli mieć oni jakiś układ z lokalnymi władzami. Ale nie było to aż tak ważne jak fakt, że nieznajoma posiada jakiś dar. Instynkt podpowiadał, że jest w bliskich stosunkach ze światem po tej Drugiej Stronie. Będę musiał ją o to spytać, kiedy nadarzy się okazja. Na przykład wtedy, gdy dojedziemy do wioski, jaka pokazała się na horyzoncie. Bez dwóch zdań to tam właśnie się kierowaliśmy.
— Czy możesz mi powiedzieć, co się stało? — Ugryzłem się w język, gdyż byłem gotowy spytać ją o swoją wizję. Wolałem, mimo wszystko, część swoich kart zostawić jeszcze ukrytych. Nigdy nie wiadomo, czy ta dziewczyna przypadkiem nie jest tym, za kogo się podaje.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Sleepwalker | Wioska Szablonów | X X X