piątek, 2 listopada 2018

Początek Końca – Od Alana do Joshuy

Odprowadziłem wzrokiem Moore'a, którego znałem głównie z widzenia. Nie miałem jednak zbyt wielu informacji na jego temat, gdyż ta mała cholera zdawała się nie przebywać w okolicy moich "znajomych", co było w sumie widać po całym jestestwie młodzieńca. I jeszcze kręci się między wilkołakami. Na samą myśl o tych zmiennokształtnych aż prychnąłem, a nozdrza wypełniła ostra, zwierzęca woń, jaka im zazwyczaj towarzyszy. Nawet jeśli inni nie robili z tej sprawy aż takiej afery, osobiście ten zapach irytował mnie niemiłosiernie. Z tego powodu, aby jakoś oczyścić organizm z tej nieprzyjemnej substancji (bo nie wierzę, że tutaj w grę nie wchodzą geny czy inne chemiczne bzdety), podniosłem się z podłogi, zacisnąłem dłonie w pięści i wyszedłem na zewnątrz. Z lekkim uśmiechem nabrałem powietrze w płuca, chłonąc dźwięki wokół siebie, odbierając okolicę całym swoim ciałem. Poczułem się na tyle zrelaksowany i, śmiało mogę powiedzieć, rozluźniony, że samo obejrzenie się przez ramię na fasadę budynku utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie chcę tam wracać. W końcu, tak czy owak, jestem już pełnoletni i mogę robić to, co chcę. Może brzmię jak byle dzieciak, co za największy przejaw buntu przeciwko rodzicom uznaje zostanie do późna, ale każdy na pewno ma w swoim życiu takie momenty, że chce po prostu odejść gdzieś, nie mieć kontaktu z kimkolwiek i po prostu odpocząć od ludzkiego zgiełku. Ignorując więc dzwonek, zwiastujący rozpoczęcie kolejnej lekcji, zszedłem po schodach, przeskakując z jednego stopnia na drugi, rozkładając przy tym ręce. Jakaś dziewczyna z równoległej klasy obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem. Odwzajemniłem go, zupełnie jakbym nie wiedział, że ta sama szara myszka ciągnęła kilku facetom na raz na ostatniej imprezie w klubie nocnym. Jak to ludzie się zmieniają po alkoholu... Między innymi z tego właśnie powodu tak kochałem te pocieszne stworzenia. Zawsze stanowiły źródło prostej, lecz wciągającej rozrywki.
Nie mając pomysłu, gdzie się mogę podziać, postanowiłem po prostu przejść się ulicami Lead i powspominać stare, nie takie dobre czasy. Byleby tylko nie myśleć o upadku, a będzie dobrze. Jesteś dużym chłopcem, już takie rzeczy przestały cię ruszać już dawno.
Wypuściłem powietrze przez delikatnie rozchylone wargi, po czym ruszyłem przed siebie. Z rękoma w kieszeniach spodni, snułem się od jednego skrzyżowania do drugiego, myśląc o sprawach ważnych i ważniejszych. Czułem jednak, że coś jest nie do końca takie, jakie być powinno. W pewnym momencie, zatrzymałem się i obejrzałem przez ramię. Na widok znanej już postaci, nie mogłem powstrzymać się przed prychnięciem.
— A ty znowu uciekasz z lekcji, co, Moore? — krzyknąłem do chłopaka, jednak nie zrobiłem nawet najmniejszego kroku w jego stronę.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Sleepwalker | Wioska Szablonów | X X X